Decyzje i prawda

Ciemna burza rozbrzmiewała nad Ciżmą. Ludzie zdążyli skończyć pracę na dzisiaj. Pochowali się w swoich domach czekając na koniec ulewy i nadejście świtu. Tutaj wszystko miało swoje miejsce. Deszcz i słońce były nieodłącznymi braćmi, którzy współdziałając tworzyli urodzajne plony dając energię i wodę ludziom, zwierzętą i roślinom. Wiedzieli o tym wszyscy mieszkańcy Ciżmy. Tak samo jak Nastia i Jinnai siedzący przez rozpalonym kominkiem grzejąc się. Oboje mieli nastrój podobny do pogody.
-Za trzy dni kończysz szesnaście lat. A to oznacza, że masz dokładnie tyle czasu na znalezienie sobie męża. Słyszałem jak Rada rozmawiała o Tobie na dożynkach. Nie podoba im się, że jeszcze nie wybrałaś nikogo.
Nastia milczała. Wiedziała, że kiedyś nadejdzie ten moment. Próbowała sobie wyobrazić jak mogłaby być niezależna z mężczyzną pokroju patryjarchów, głów rodzin w wiosce, mających swoje przyzwyczajenia i zdanie co do miejsca kobiety, mężczyzny i dziecka w rodzinie. Czy mogłaby być szczęśliwa i wolna jak teraz? Czy tę wewnętrzną harmonię jaką stworzyła w sercu po ustatkowaniu swoich uczuć względem tragicznej śmierci swojej rodziny mogłaby ochronić i współistnieć z drugą osobą? Raczej nie, chyba że…
-Jin?
-Tak Nastio?
-Czy chciałbyś może… mnie poślubić?
Jinnai przez chwile nie był pewny co takiego usłyszał. Starał się kilka razy przeanalizować sobie słowa, które wypłyneły z ust młodej kobiety.
-Słucham? I jak ty to sobie wyobrażasz?
-Normalnie. Weźmiemy ślub. Mi dadzą spokój, z tego co wiem ty będziesz miał podobną sytuację za kilka miesięcy więc i tobie. Wszystko będzie w porządku. Sądzę, że to plan idealny.
Chłopak zdenerwował się, wstał z podłogi i popatrzył na Nastię. Bardzo ją kochał, jednak inaczej wyobrażał sobię tę chwilę. Chciał ją wziąść w ramiona ale jakaś wewnętrzna siła, a raczej duma i moralność blokowały go przed tym. Ta dziewczyna go nie kochała. Czy przyjaźnili się? Zawsze nazywali siebie przyjaciołmi, ale Nastia posiadała bardzo ciężki charakter, który kazał jej robić różne rzeczy za cenę własnej niezależności i wolności, więc do końca nie wiedział, czy był jej przyjacielem, bo go lubiła, czy dlatego, iż jego matka ją wychowała.

Samą Dziewczynę po prostu mało obchodziło co Jinnai straci, a co zyska na małżeństwie z nią. Jeżeli chodziło o niezależność Jin był idealną osobą, która mogła jej to dać. Był niezbyt pewny siebie, uroczy jak mała dziewczynka, szanował ją i słuchał. Myślała o tym, że nie byłby w stanie podnieść na nią głosu czy nawet ręki, a pierwsze skrzypce w jej opinii grałaby ona jeżeli chodzi o podejmowanie decyzji. Władza… To jest to czego chciała Nastia w związku. Jej zimne wyrachowanie pozwalało jej myśleć tylko o tym.
-M-muszę to przemyśleć- Jinnai odwrócił wzrok
-O czym masz myśleć Jin?- Nastia przywarła go lekko do muru podnosząc ton głosu i wstając- Przecież wiesz, że razem będzie nam najlepiej. Kto inny jak nie ja zna Ciebie lepiej. Kto inny jest z Tobą?
-Jesteś ze mną jak z własnym bratem Nastio.
Dziewczyna chwilę zamilkła. Była gotowa zrobił wszystko by nie zostać skazana na przymusowy ślub z jakimś nieznajomym. Zachłysnęła się powietrzem starając wymusić płacz.
-Proszę… – po jej policzkach zaczęły płynąć łzy, coś czego on nienawidził, a ona dobrze o tym wiedziała. Podszedł do niej otarł miękkimi dłońmi jej policzki.
-Jesteś okropna… -powiedział i zbliżył usta w geście pocałunku, lecz zaraz je odsunął i puścił dziewczynę. Jeszcze nie czas na to. Jeszcze sama go pokocha.
-Umowa stoi- szepnął, odwrócił się i wyszedł z domku zostawiając dziewczynę samą.

Noc wyglądała przepięknie z tego miejsca. Ruszył w dół. Jutro uda się do starszych oznajmić im o ich wspólnej decyzji. Tymczasem idąc do wioski, do swojego domu myślał o tym jak obwieści nowinę o ślubie swojej matce. Kochała ich oboje jak własne dzieci, więc pewnie nie będzie miała nic przeciwko temu. Wszedł do małego domku koło karczmy. Oboje się tutaj wychowali. . Duża izba, trzy łóżka, piec, stół. Jego rodzina nigdy nie miała dużo jeżeli o materialne rzeczy chodzi. Ale w tym zapadłym domku panowała zawsze cudownie ciepła atmosfera rodzinna. Kiedy jego ojciec jeszcze żył zawsze z mamą śpiewali mu do snu. Potem pojawiła się Nastia. Mama miała więcej trosk z samotnym wychowaniem dwójki dzieci. Dodatkowo nie było zbyt dużo pieniędzy. Pamiętał jak wychodziła wcześnie rano na targ sprzedać to co zrobiła z kawałków drewna przyniesionych z lasu i siedziała tam do później pory puki nie sprzedała wystarczająco drewnianych ramek, łyżek, szkatuł aby zarobić na chleb dla niej i dla swoich dzieci.
Patrzył teraz na nią jak spała oparta głową o ręce splecione na blacie stołu. Na jej zmęczoną twarz, podkrążone oczy. Zauważył kilka siwych włosów. Jednak zawsze miała w sobie ten spokój ducha i nawet teraz- delikatny życzliwy uśmiech na twarzy. Kiedy się przysiadł ocknęła się lekko. Przetarła oczy.
– Witaj mamo. Wróciłem. Mam Ci coś ważnego do powiedzenia.
Jinnai zaczął opowiadać swojej matce o początkach uczucia do Nastii. O tym jak ciężko mu było kiedy wyprowadziła się od nich. O tym jak chciał ją chronić każdego dnia i nigdy nie spuszczał z niej wzroku i w końcu o ich decyzji.
-Synu…- przemówiła wreszcie kobieta- Życzę Ci, abyś każdy własny cel, który sobie obrałeś jako dorosły mężczyzna został w stu procentach spełniony. Pozwól jednak, że kiedy wreszcie nadeszła chwila wyjawię Ci całą prawdę o naszej Nastii. Prawdę, której ona sama jeszcze nie zna. Istnieje bowiem pewna legenda, o której na pewno słyszałeś. Opowiada ona o czarodziejach, którzy założyli naszą wioskę, uczynili bezpiecznymi lasy dla ludzi, a także stworzyli warunki do uprawy roli i wielu innych rzeczy.
-Tak. Kojarzę tę historię. Mieszkali oni na wzgórzu przez pierwsze pokolenia istnienia naszej wioski, kierowali ją ku dobru, czuwali nad nią tworząc swoistą utopię- miejsce gdzie każdy mógł czuć się wolny i szczęśliwy, gdzie ludzie kochaliby się i szanowali.
-Otórz historia ta ma wiele z prawdy. Pozwól mi, że uczynię Ci honor i powiem, że moja przyjaciółka Persiwala, jej mąż Kereusz, a także dwaj synowie byli potomkami tych czarodziei co założyli naszą wioskę. Persiwala miała także trzecie dziecko. Dziecko, które przed wydarzeniami tamtej nocy mordu zostawiła u mnie bezpieczne aby nie zginęło i dało początek kolejnym pokoleniom czarodziejów, którzy będą chronić wioskę.

C.D.N

Dodaj komentarz